Bobcats przegrywali momentami nawet 18 punktami, ale 32 sekundy przed końcem doszli Magic po akcji Stephena Jacksona na punkt (89:88). Na akcję gospodarzy odpowiedział Quentin Richardson, którego punkty na niespełna 10 sekund przed końcem powiększyły przewagę zespołu z Florydy do trzech punktów (91:88). Gospodarze próbowali jeszcze rzutem z dystansu doprowadzić do dogrywki, ale Boris Diaw z rogu boiska spudłował.
Magic wygrali czwarty mecz w sezonie, ale powodów do radości nie mają. W końcówce na śliskim parkiecie wywrócił się Vince Carter i boleśnie upadł. Do gry już nie wrócił, po spotkaniu nie chciał komentować, co mu jest. W sobotę Magic grali także bez Jameera Nelsona, który dzień wcześniej w meczu z Nets skręcił kostkę.
Dwight Howard i Rashard Lewis rzucili po 22 punkty dla Magic. 25 punktów i 14 zbiórek zaliczył Gerald Wallace z Bobcats.
Marcin Gortat na parkiecie spędził w sumie 17 minut. Trafił trzy z pięciu rzutów z gry, miał sześć zbiórek, blok, faul i dwie straty. Trener Stan Van Gundy wpuszczał go do gry, podobnie jak we wszystkich dotychczasowych meczach, tylko wtedy, gdy z parkietu schodził Howard. Na razie Polak nie dostaje szansy gry obok lidera Magic jako silny skrzydłowy, bo solidnie w tej roli spisuje się rezerwowy Brandon Bass - w sobotę w 14 minut zdobył siedem punktów.
Epizody Gortata z Nets